Przejdź do głównej zawartości

Zaner 77

 nie godzi. A cóż pospolity człowiek! Niejeden też sobie mówi: „Kazał się kniaź⁵⁷ ochrzcić, tom się ochrzcił, kazał Chrystu czołem bić, to biję, ale po co mam starym pogańskim diabłom okruszyny twaroga żałować albo im pieczonej rzepy nie rzucić, albo piany z piwa nie ulać. Nie uczynię tego, to mi konie padną albo krowy spar- szeją⁵⁸, albo mleko od nich krwią zajdzie — albo w żniwach będzie przeszkoda”. I wielu też tak czyni, przez co się w podejrzenie podają. Ale oni to robią z niewiadomości i z bo- jaźni diabłów. Było onym diabłom drzewiej ⁵⁹dobrze. Mieli swoje gaje, wielkie numy⁶⁰ i konie do jazdy i dziesięcinę brali. A ninie⁶¹, gaje wycięte, jeść nie ma co — dzwony po miastach biją, więc się to paskudztwo w najgęstsze bory pozaszywało i tam z tęskności⁶² wyje. Pójdzie Litwin do lasu, to go w chojniakach jeden i drugi za kożuch pociągnie — i mówi: „Daj!” Niektórzy też dają, ale są i śmiałe chłopy, co nie chcą nic dać albo ich jeszcze łapią. Nasypał jeden prażonego grochu do wołowej mechery⁶³, to mu trzynastu diabłów zaraz wlazło. A on zatknął ich jarzębowym⁶⁴ kołkiem i księżom anciszkanom na przedaż⁶⁵ do Wilna przyniósł, którzy dali mu z chęcią dwadzieścia skojców⁶⁶, aby nie- przyjaciół imienia Chrystusowego zgładzić. Sam tę mecherę widziałem, od której sprosny smród z daleka w nozdrzach człowiekowi wiercił — bo tak to one bezecne duchy strach swój przed święconą wodą okazywały… — A kto rachował, że ich było trzynastu? — spytał roztropnie kupiec Gamroth. — Litwin rachował, który widział, jak leźli. Widać było, że są, bo to z samego smrodu można było wymiarkować, a kołka wolał nikt nie odtykać. — Dziwy też to, dziwy! — zawołał jeden ze szlachty. — Napatrzyłem ja się wielkich dziwów niemało, gdyż — nie można rzec: naród to Obcy jest dobry, ale wszystko u nich osobliwe. Kudłaci są i ledwie który kniaź włosy trefi⁶⁷; pieczoną rzepą żyją, nad wszelkie jadł...żoldacy, to pojedynczo, to po kilku razem, ale twarze ich byly tak zuchwale, a spojrzenia tak szydercze, iż latwo bylo rycerzowi odgadnac, że mu drogi nie wskaża, a jeżeli na pytanie odpowiedza, to chyba grubianstwem lub zniewaga. Niektorzy smieli sie pokazujac go sobie palcami; inni poczeli nan znow miotac sniegiem, tak samo jak dnia wczorajszego. Lecz on spostrzeglszy drzwi wieksze od innych, nad ktorymi wykuty byl w kamieniu Chrystus na krzyżu, udal sie ku nim w mniemaniu, że jesli komtur i starszyzna znajduja sie winnej czesci zamku lub w innych izbach, to go ktos przecie musi z blednej drogi nawrocic. I tak sie stalo. W chwili gdy Jurand zbliżal sie do owych drzwi, obie ich polowy otworzyly sie nagle i stanal przed nimi mlodzianek z wygolona glowa jak klerycy, ale przybrany w suknie swiecka, i zapytal: -Wyscie, panie, Jurand ze Spychowa? -Jam jest. -Pobożny komtur rozkazal mi prowadzic was. Pojdźcie za mna. I poczal go wiesc przez sklepiona wielka sien ku schodom. Przy schodach jednak zatrzymal sie i obrzuciwszy Juranda oczyma, znow spytal: -Broni zas nie macie przy sobie żadnej? Kazano mi was obszukac. Jurand podniosl do gory oba ramiona, tak aby przewodnik mogl dobrze obejrzec cala jego postac, i odpowiedzial: -Wczoraj oddalem wszystko. Wowczas przewodnik zniżyl glos i rzekl prawie szeptem: -Tedy strzeżcie sie gniewem wybuchnac, boscie pod moca i przemoca. -Alec i pod wola boska - odpowiedzial Jurand. I to rzeklszy spojrzal uważnie na przewodnika, a spostrzeglszy w jego twarzy cos w rodzaju politowania i wspolczucia rzekl: -Uczciwosc patrzy ci z oczu, pacholku. Odpowieszże mi szczerze na to, o co spytam? - Spieszcie sie, panie - rzekl przewodnik. -Oddadza dziecko za mnie? A mlodzieniec podniosl brwi ze zdziwieniem: -To wasze dziecko tu jest? -Corka. -Owa panna w wieży przy bramie? -Tak jest. Przyrzekli ja odeslac, jesli im sie sam oddam. Przewodnik poruszyl rekami na znak, że nic nie wie, ale twarz jego wyrażala niepokoj i zwatpienie. 5 A Jurand spytal jeszcze:-Prawda-li, że strzega jej Szomburg i Markwart? -Nie ma tych braci na zamku. Odbierzcie ja jednak, panie, nim starosta Danveld ozdrowieje. Uslyszawszy to Jurand zadrżal, ale nie bylo już czasu pytac o nic wiecej, gdyż doszli do sali na pietrze, w ktorej Jurand mial stanac przed obliczem starosty szczytnienskiego. Pacholek otworzywszy drzwi cofnal sie na powrot ku schodom. Rycerz ze Spychowa wszedl i znalazl sie w obszernej komnacie, bardzo ciemnej, gdyż szklane, oprawne w olow gomolki przepuszczaly niewiele swiatla, a przy tym dzien byl zimowy, chmurny. W drugim koncu komnaty palil sie wprawdzie na wielkim kominie ogien, ale źle wysuszone klody malo dawaly plomienia. Dopiero po niejakim czasie, gdy oczy Juranda oswoily sie ze zmrokiem, dostrzegl w glebi stol i siedzacych za nim rycerzy, a dalej za ich plecami blazen zamkowy trzymal na lancuchu oswojonego niedźwiedzia. Jurand potykal sie niegdys z Danveldem, po czym widzial go dwukrotnie na dworze ksiecia mazowieckiego jako posla, ale od tych terminow uplynelo kilka lat; poznal go jednak pomimo mroku natychmiast i po otylosci, i po jego twarzy, a wreszcie po tym, że siedzial za stolem w posrodku, w poreczastym krzesle, majac reke ujeta w drewniane

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zaner 45

  . ³⁶ c a a — przen. poganie; a a. aa — bożek pogański wspominany w Starym Testamencie. Krzyżacy  — A ja na to patrzył. Hej! Gdyby nie Mikołaj z Moskorzowa³⁷, nie Jaśko z Oleśnicy, a nie chwalący się, gdyby i nie my, nie byłoby już Wilna. — Wiemy. Zamkuście nie dali³⁸. — A nie daliśmy. Pilno tedy³⁹ zważcie, co wam powiem, bom człek służały⁴⁰ i wojny świadom. Starzy jeszcze mawiali: „zajadła Litwa” — i prawda! Dobrze się oni potykają⁴¹, ale z rycerstwem nie im się w polu mierzyć. Gdy konie Niemcom w bagnach polgną albo gdy gęsty las — to co innego. — Niemcy dobrzy rycerze! — zawołali mieszczanie. — Murem oni chłop przy chłopie w żelaznych zbrojach stają tak okryci, że ledwie Rycerz Wojnapsubratu oczy przez kratę widać. I ławą idą. Uderzy, bywało, Litwa i rozsypie się jako piasek, a nie rozsypie się, to ją mostem położą i roztratują. Nie sami też między nimi Niemcy, bo co jest narodów na świecie, to u Krzyżaków służy. A chrobre⁴² są! Nieraz pochyli się rycerz, kopię przed się wyciągnie